Epizody Wojny Obronnej 1939 roku w Warszawicach i okolicach Drukuj
sobota, 31 sierpnia 2013 19:27

 

Mariusz Rombel

Epizody Wojny Obronnej 1939 roku w Warszawicach i okolicach

Sobienie Biskupie 2013


  1. Nastroje społeczne w przededniu II wojny światowej

Już w końcu lat 30 XX w. trwała wojenna atmosfera. „Silni, zwarci, gotowi” licząc na własne wojska Polacy, w tym parafianie, wierzyli, że „swego nie damy, a napastnika zwyciężymy”. Wiarygodne zdawały się też gwarancje Anglii i Francji, sojuszników, jak się okazało, tylko na papierze. Wojna jednak wisiała w powietrzu przez całe Dwudziestolecie. [1] Jak pisał ks. Roman Soszyński, kapłan diecezji siedleckiej, w społeczeństwie „narastało napięcie w ludzkiej świadomości w oczekiwaniu na coś, co nieuchronnie nadejść musi. Jest pełne zrozumienie powagi sytuacji, trwogi i małoduszności nie ma.”[2] Od maja 1939 roku rozpoczęto akcję „Tydzień Dozbrojenia Moralnego” polegająca na szeregu odczytów i prelekcji patriotycznych, szczególnie kpt.-pilota Władysława Polesińskiego, rodem z Żelechowa, który dość często bywał w tej okolicy.[3] Wiele manifestacji patriotycznych przetoczyło się przez kraj, ludzie ofiarowywali Państwu Polskiemu pieniądze i kosztowności oraz sprzęt wojskowy. Mieszkańcy gminy Sobienie Jeziory zebrali kwotę, za którą kupili karabin maszynowy i trochę innego sprzętu. O oddawanie pieniędzy na Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej apelował bp H. Przeździecki, ponieważ „Podlasie nie chce być znowu w niewoli. (…) Każdy grosz na ten cel złozony oddala klęski wojny!.” Duchowni mieli „w pierwszym szeregu” „przyświecając przykładem” iść z pomocą finansową, bo „to prędko daje, podwójnie daje.”[4] W 1936 roku dekanat garwoliński uzbierał na FON 1549 zł, w tym gotówką 337 zł, z czego ks. M. Juszczyk ofiarował 60 zł, ks. S. Ławicki 5, ks. A. Frąckiewicz 2, ks. T. Kawczyński 15, ks. Szczepański 10, zaś ks. S. Pieczara 5. W 1938 roku na FON złożyli się m. in. ks. A. Frąckiewicz 100 zł, ks. J. Maciejski 100, ks. S. Kiebasiński 300, ks. S. Pieczara 60 i ks. S. Nazarewicz 400 zł.[5] W kwietniu i w maju 1939 roku księża diecezji siedleckiej ofiarowali na Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej 55650 zł, 5531 zł na Fundusz Obrony Narodowej oraz 130 rb rosyjskich w złocie, 1 monetę złotą, 29 monet srebrnych i 49 kg miedzi.[6] W maju 1939 roku z inicjatywy szkolnego Koła LOPP w Sobieniach Jeziorach, wszystkie klasy dały pieniądze na Pożyczkę Obrony Przeciwpowietrznej, „dzieci wyciągały ostatnie grosze”, zebrano 155 zł i przesłano je Polskiemu Radiu na zakup 1 obligacji za 100 zł i 3 bonów po 20 zł.[7] Koła LOPP organizowały również kursy obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w Sobieniach Jeziorach. Pomiędzy 5-9 XII 1934 r. były wieczorami wykłady M. Misztala, a na zakończenie ćwiczenia w maskach i komorze gazowej oraz pokaz gazowy[8], podobnie było od 25 do 27 XI 1938, kiedy w kursie uczestniczyło 50 nauczycieli ze szkół z Sobień Jezior, Warszawic, Wilgi i Osiecka.[9] Jeszcze bardzo wcześnie, bo 10 II 1932 założono w Sobieniach Jeziorach Koło Kobiet dla dziewcząt pozaszkolnych do obrony kraju (tzw. żeńskie przysposobienie wojskowe), liczące 30 osób.[10] W nocy z dnia 24 na 25 stycznia 1938 r. od 22 do 3 rano pojawiła się czerwono-czarna zorza polarna, utożsamiana z przepowiedzianym przez Matkę Bożą Fatimską znakiem zapowiadającym wybuch wojny. Mieszkańcy parafii i całego kraju raczej nic nie wiedzieli o objawieniach, ale znak zaliczono do przepowiadających katastrofę Polski.[11] Także duchowieństwo diecezji siedleckiej włączyło się ofiarnie pomoc dla wojska. Po liście biskupim z 6 sierpnia 1936 roku, księża diecezji siedleckiej wpłacili 25379 zł na zakup samolotu sanitarnego oraz 5000 zł na kaplice przenośne dla wojska.[12]

23 sierpnia 1939 r. zaborcy podpisali pakt Ribbentrop - Mołotow, dzieląc Polskę IV rozbiorem. Ale w kraju nikt nie był świadomy kolejnego rozbioru, bowiem alianci zwodzili władze sanacyjne gwarancjami pomocy, której nikt nie udzieliłby. Trzeba było liczyć na własne siły, Polski - siódmego mocarstwa światowego, będącego niestety, bez szans w starciu z Niemcami i Sowietami. „Jedna jest rzecz w życiu ludzi, narodów i państw. Tą rzeczą jest honor. Pokój jest cenny i pożądany, ale ma swoją cenę. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę” - odpowiedział minister Józef Beck na propozycje ugody z Niemcami, a za nim stanął cały Polski Naród gotowy na walkę, która miała doprowadzić do powrotu starych Ziem Piastowskich do Macierzy. Tego przemówienia słuchało wiele ludzi z głośników zainstalowanych w miejscach publicznych, resaturacjachi sklepach oraz we własnych domach.[13] Po wejściu Niemców zapanowało wielkie przygnębienie w parafii, wielu wytykało niezdatność wojska polskiego do walki „zaraz za tydzień przyszli, co to za wojna.” Ale przyczyn klęski nie trzeba w tym miejscu powoływać, jeno się jej dokładnie przypatrzeć.

Od trzeciej dekady marca 1939 roku w ramach planu „Z” władze polskie zaczęły przygotowywać obronę kraju przez Niemcami. Przeprowadzono mobilizację roczników poborowych m. in. z gminy Warszawice i Sobienie Jeziory w Dęblinie do formowanej 39 rezerwowej DP pod dowództwem gen. Olbrychta.[14] Postulowano też utworzenie armii odwodowej „Warszawa”, która miano koncentrować w łuku Wisły i Pilicy.[15] W nocy z 23 na 24 VIII przeprowadzono mobilizację do Garwolina. Przez 24 VIII napływali poborowi, ale panował organizacyjny nieład. Żołnierze przybywali do Garwolina jeszcze 31 sierpnia. Jak pisze Stefan Rowecki, cytowany przez M. Kalbarczyka, „1 pułk strzelców konnych, obecnie zmotoryzowany, został przez Dowództwo Okręgu Korpusu zwolniony z poboru koni na mobilizację. Zapomniano, czy też nie zdążono zawiadomić o tym starostwa. Stąd na alarm spędzono moc koni, które poszły potem z powrotem do domu.”[16]

W kwietniu 1939 roku rozpoczęto budowę mostów na Wiśle, m. in. w Brzuminie, które miały umożliwić sprawny odwrót wojsk z zachodu. Zdaniem Z. Gnata-Wieteski, lokalizację mostu brzumińskiego wybrali mjr inż. Władysław Polkowski z Szefostwa Saperów Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz por. inż. sap. Władysław Różycki z 2 kompanii saperów. Most był budowany przez „Zgrupowanie Mostowe Nr 2”, w skład którego wchodziły: kompania kombinowana Batalionu Mostowego z Kazunia, kompania Szkoły Podchorążych z Modlina oraz kompania z 2 pułku saperów z Puław, a także oddziały Batalionu Elektrotechnicznego z Nowego Dworu Mazowieckiego. Całość długości 1100 m ukończono w lipcu 1939 roku. Na środku rzeki było jedno ruchome przęsło motorowe. W Piwoninie powstał przyczółek.[17] Obsługę jednokierunkowego mostu przydzielono Kompani Mostowej „Władysław” dowodzonej przez por. inż. Władysława Jerzego Różyckiego, którą nazwano „Stałą Obsługą Mostu Brzumin pod Górą Kalwarią.” W jej skład weszły pluton mostowy i 13 pluton przepraw rzecznych chor. Leopolda Urbana.[18] Przez Brzumin, Świdry Małe i Maciejowice miał prowadzić ewentualny szlak odwrotu Armii Poznań.[19] Podczas budowy mostu „szerzyły się pogłoski o krążących podejrzanych osobnikach i o świetlnych sygnałach widzianych nocą w pobliżu mostu” w Brzuminie. Podejrzewano kolonistów niemieckich, których część władze polskie aresztowały. Mieli oni ukrywać broń „w ziemi, w pozornych grobach.”[20] Wielokrotnie aresztowany i przesłuchiwany w Garwolinie był niejaki Zammel (Sammel) z Zambrzykowa lub Sobień Kiełczewskich. Po wejściu Niemców okazało się że był tajnym współpracownikiem organizacji hitlerowskich.[21] Później w czasie walk wrześniowych obarczono dywersantów niemieckich winą za rozbicie obsady mostu brzumińskiego.[22]

Społeczeństwo Powiśla Garwolińskiego „żywo interesowało” się rozwojem sytuacji międzynarodowej i groźbami niemieckimi.[23] Mieszkańcy m. in. Sobień Szlacheckich spodziewali się „nieuchronnie” wybuchu wojny. Przyszły zakonnik, Jerzy Cygan wspomina: „na wypadek wojny nie przewidywałem zwycięstwa Polski, chociaż go bardzo pragnąłem. Jednak – podobnie do otoczenia – zachowywałem się spokojnie, jak by wszystko toczyło się i miało następować normalnie. Ogólnie mówiąc, wyobraźnia zawodziła.”[24] Kronikarz szkoły sobieńskiej z kolei pisał, że „w ostatnich dniach września b. r. [1938] okolica tutejsza była żywo zainteresowana akcją rządu, zmierzającą do odzyskania Śląska za Olzą. Odbyły się 2 wiece na rynku przy udziale wielkiej liczby ludności. Wielkim zainteresowaniem cieszyły się audycje radiowe.”[25] Także „obchód rocznicy konstytucji 3 maja [1939] zorganizowano przede wszystkim dla starszych pod hasłem propagandy pożyczki przeciwlotniczej. Po nabożeństwie ludność zebrała się w remizie straży, oraz starsze dzieci od oddziału piątego. Do zebranych zostało wygłoszone przemówienie na temat położenia kraju oraz został skierowany apel o nabywanie pożyczki. Akademię zakończono odśpiewaniem Roty, którą podchwyciła cała publiczność. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż ludność w osadzie i po wioskach jest spokojna, wierzy w słuszność sprawy Polski i wykazuje stanowisko nieustępliwe wobec żądań niemieckich.”[26] Powoływano do wojska do Dęblina, Garwolina i Mińska. W czasie pożegnań do wojska, często odbywały się spotkania w rodzinie lub wśród znajomych połączone „z piciem wódki i ze śpiewami, z zawziętymi dyskusjami.”[27] „Otoczenie (…), głównie pracownicy dworscy i mieszkańcy wsi Sobienie Szlacheckie, utwierdzało mnie w przekonaniu o bezgranicznym przywiązaniu polskiej ludności do armii polskiej, o zaufaniu do swojego wojska. Stwierdzałem je u dzieci, u młodzieży u dorosłych, u starych byłych wojaków na frontach I wojny światowej. (…) Propaganda głosiła obraz okrutnych Niemców, bezwzględnych.”[28] Podobnie mieszkaniec Warszawic pisał, że „dzień 25 sierpnia był pierwszym dniem koszmarnym. W tym to dniu chłopi odchodzili na wojnę, pozostawiając w rodzinach i wsi smutek i płacz, ale co było robić, trzeba na wojnę iść, i to gromadnie, trzeba bronić ojczyzny od hitlerowskiego najeźdźcy.”[29] O przedwojennych nastrojach wspomina również S. Waydenfeld, mieszkaniec Otwocka. W ówczesnych rozmowach dominowało przekonanie o sile polskich paktów, chociaż byli ludzie poddający je w wątpliwość. „Przez całe lato wzmagały się pogłoski o nadchodzącej wojnie. Radio pełne było patriotycznych haseł i zapewnień o mocy polskiego oręża. Rozmowy dorosłych wcześniej czy później schodziły na ten sam temat, temat wojny. Mając zapewnione pełne poparcie Francji i Anglii czuliśmy się bezpieczni, a jednak niepokój wisiał w powietrzu. Pocieszała nas neutralność Rosji. W tej sytuacji pakt między Ribbentropem a Mokotowem dnia 23 sierpnia spadł na nas jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Stalin dał Hitlerowi carte blanche. Wojna stała się nieunikniona.”[30] Mówiło się również o ataku gazowym, pogłoski wywoływały trwogę. O jednej z takich przygód wspomina o. Jerzy Cygan: „pamiętam, że przebywając w pobliżu układanej sterty z żytem przy tzw. „drodze wysadzanej” (…) przywitaliśmy hrabinę Jezierską, (...) usłyszeliśmy z jej ust pytanie: Czy nie czujemy jakiegoś zapachu? Wszyscy zaczęli „ruszać węchem”, jedni coś czuli, inni nie, ktoś miał widzieć krążący balon, który zniknął gdzieś w powietrzu. Stopniowo uspokoiliśmy się. Psychoza gazu była silna.”[31] Podobnie zaczynały się paniczne ruchy w dziedzinie gospodarczej, nieliczne osoby posiadające oszczędności w bankach i placówkach Pocztowej Kasy Oszczędności zaczynały pobierać pieniądze. W miastach, szczególnie w Warszawie w okresach kryzysów, m. in. po konferencji monachijskiej oraz w marcu i sierpniu 1939 roku pojawiły się kolejki w sklepach. Szczególnie od 24 sierpnia skoczyły ceny chleba i pojawili się spekulanci, za co w większych miastach karano więzieniem i robotami przymusowymi.[32] 24 sierpnia zaczęto mobilizację alarmową garnizonu warszawskiego, dzień później odwołano pracowników administracji z urlopów.[33] Wtedy też rozpoczęcie roku szkolnego wyznaczonego na 4 września przełożono bezterminowo.[34] W niedzielę 27 sierpnia zaczęły się mnożyć prowokacje niemieckie na granicach, które hitlerowcy zamknęli. Minister spraw wewnętrznych nakazał budowanie przy domach tymczasowych schronów przeciwlotniczych, więc wielu pracowało w dzień świąteczny. 30 sierpnia przeprowadzono częściową mobilizację powszechną odwołaną na wezwanie ambasadorów Anglii i Francji, która kontynuowano znów 31 sierpnia w czwartek. Powołano wtedy pod broń, jeśli jej wystarczało oficerów rezerwy oraz mężczyzn zdolnych do służby wojskowej liczących do 40 roku życia posiadających karty mobilizacyjne.[35]

Kościół katolicki wspierał polskie głosy w obronie pokoju i piętnował niemieckie żądania. W Wielkanoc 1939 roku papież Pius XII apelował o pokój i zgodę między ludźmi i narodami. Cytując proroka Jeremiasza, który mówił, że ludzie krzyczeli „Pokój, pokój, a nie było pokoju”, papież zauważał, ze „w którąkolwiek bowiem stronę obrócimy nasze oczy, wszędzie oglądamy smutne widowisko! Zobaczyć można w wielu krajach zatrwożonych obywateli, jak niepewni o swoje losy gina z trwogi przed groźnymi zawieruchami, które zdająs ie zapowiadać jeszcze gorsze katastrofy. Strach i bojaźń wstępuje w umysły ludzkie, jakoby już ziszczać miały sę straszliwe kataklizmy.”[36] 26 kwietnia 1939 roku biskupi polscy wystąpili z Listem pasterskim do wiernych wspierając ich w nieustępliwości dla żądań niemieckich. Pisali w szczególności, że „Polska miłująca pokój stanęła przed koniecznością doraźnego uzupełnienia środków swej obrony. Wskutek załamania się prawa moralnego w stosunkach międzypaństwowych silna armia polska pozostała prawie jedyną rękojmią bezpieczeństwa granic, praw, niepodległości.” Apelowali, więc o składanie darów pieniężnych na dozbrojenie wojska i fundusze obrony narodowej, wspominając, iż Polacy „wszyscy speszą z ofiarą mienia, z groszem wdowim, z dziecięcą daniną, pańskim darem, z zapisem krwi, z wojennym podatkiem życia.” Podkreślali biskupi dalej, że po mobilizacji dokonanej w marcu 1939 roku „niezawodny patriotyzm przemówił akcentem bohaterstwa. W błękitach nadwislańskich wzbił się władnie Orzeł Biały, zbrojny w moc i gromy. Ludy uwierzyły w polskie mocarstwo.” Biskupi polscy wzywali do wiary w powodzenie akcji wojennej, że w niepodległej Polsce, pomimo wielu grzechów i błędów ludzkich, „wielbiliśmy i czciliśmy Boga i chcemy Mu coraz wierniej służyć.” Wskazywali, że po odparciu „bezbożniczego komunizmu (…) wyrastamy z bezbożnictwa, wolnomyślicielstwa, pozytywizmu. Leczymy się starannie z laicyzmu, materializmu, obojętności religijnej. Bronimy się skutecznie przed sąsiedzkim neopogaństwem (…).” Zauważali, że „coraz jawniej, coraz oficjalniej, coraz szczerzej” Polacy opierali swoje życie na „zasadach chrześcijańskich i bożym prawie”, ponieważ Polska nie atakowała agresywnie innych sąsiadów, ale „promieniowała (…) światłami kultury chrześcijańskiej.” Wspominali, że budowana jest Świątynia Opatrzności Bożej. „W obliczu gróźb wojennych” Polacy według biskupów mieli zachować spokój, rozwagę i godność, w dalszej kolejności także czujność i gotowość na wszystko, nie poddawanie się panice, plotkom i prowokacjom.[37]

W maju 1939 roku[38] zarządzono w Kościele polskim nabożeństwa majowe „za pomyślność Rzeczypospolitej i pokój świata” oraz codziennie Suplikacje i hymn Boże coś Polskę. Wierni mieli pogłębiać życie religijne, przystępując częściej do Sakramentów Świętych oraz dokonując uczynków miłosiernych. Bractwa, sodalicje i organizacje katolickie w maju urządzali „wspólne Komunie święte.” Dzieci, zaś miały codziennie chodzić na nabożeństwa majowe, „ofiarując swe modlitwy i dobre uczynki za pomyślność Państwa Polskiego i o zgodę wśród narodów.” Szczególnie też obchodzono święto NMP Królowej Korony Polskiej (3 Maja). 28 VIII 1939 roku bp Czesław Sokołowski wezwał diecezjan o modlitwy w intencji pokoju powszechnego. Kapłani zostali zobowiązani do codziennego odmawiania „Oratio imperate pro pace.” Do odwołania w każdą niedzielę i święta po sumach miano śpiewać Suplikacje, zaś po nieszporach i odmówieniu Różańca Św. w litanii do Najświętszej Maryi Panny wezwanie „Królowo Pokoju” i „Królowo Korony Polskiej” trzykrotnie śpiewać lub odmawiać.[39]


  1. Wybuch wojny

 

W piątek, 1 września 1939 roku, około 8.00 (po Mszy św. z racji 1 piątku miesiąca) niemieckie samoloty przeleciały nad Sobieniami Jeziorami w kierunku Warszawy.[40] Wydarzenie zrelacjonował Jan Lempkowskieg, według którego nalot na Sobienie Jeziory wystąpił rano: „następnego dnia [po 31 sierpnia] rano, jak codziennie, Janek [Lempkowski] udał się na godzinę 8-mą do pracy. Pojechał Olkowym rowerem. (…) Lakierowane drewniane obręcze błyszczały w Słońcu, wiszącym nad dachami domów, okalających prostokątny rynek. Liczne dzieci żydowskie grzebały się w piasku, biegały przed domami, trzęsąc porciętami. Rojno było od umorusanych i rozkudłanych kilkolatków, chudych wyrostków, to szwargocących z cicha, to piskliwie wrzeszczących, goniących się po pustej przestrzeni rynku. Na przedprożach sklepów i wejść do cuchnących izb siedziały na stołkach stare Żydówki, obserwując rozkrzyczaną chałastrę. Młody Friedsohn, w długim chałacie i okrągłej mycy, stał przed ojcowskim sklepem. Spod mycy wybiegały czarne pejsy, zakrzywione na kształt tureckiego półksiężyca. Przed restauracją Fryndta gwarzyły, stojąc, Fryndtowa i Półkośnikowa. Jedyna budowlą w rynku była drewniana remiza strażacka z obserwacyjną wieżycą. Janek skręcił za remizę ku Spółdzielni, upajając się zaletami balonówki. Nagle całkiem niespodzianie wypełnił przestrzeń huk motorów, szokujący wielką liczbą decybeli. Trzy maszyny przesuwały się nad dachami budynków ze wschodu na zachód. Sypnęły seriami z pokładowych karabinów maszynowych i znikły. Porzuciwszy rower przy remizie, wpadł Janek do „spółki”, jak powszechnie nazywano sklep spółdzielni „Społem.” Terkot karabinów maszynowych przestraszył go bardzo. Serce wyskakiwało z piersi. Szokowała nagłośc zdarzenia. Gdyby samoloty leciały wyżej, byłyby wcześniej słyszalne i widzialne. Lot przyziemny zabezpiecza napastników przed skutecznością ognia obrony przeciwlotniczej. Niemcom chodziło także o psychologiczny terror wobec napadniętego narodu polskiego. Rynek nagle opustoszał. Żydowska dzieciarnia poznikała momentalnie. Szczególnie masowo płynął ów nurt w głąb ulicy Koziej, gdzie gnieździła się większość lumpenproletariatu miasteczka. Takim akcentem w godzinach przedpołudniowych zajrzała do Sobień jezior II wojna światowa.” [41] O godzinie 12.00 zbombardowały most w Brzuminie.[42] O tych wydarzeniach pisze o. J. Cygan: „ów południowy nalot obserwowałem z podwórka mego domu w Sobieniach Szlacheckich. Byliśmy zaniepokojeni, że może Niemcy mają zamiar bombardować majątek, skupisko murowanych zabudowań – pałac, czworaki, stajnie, obory i inne obiekty. W tej sytuacji w miasteczku pospiesznie uzupełniani kopanie okopów, rowów i urządzanie schronów. Nie robiliśmy tego na wsi, bowiem tu nie brakowało różnych rowów, dołków na kartofle i piwnic. W domu (…) robiło się różne zapasy.”[43] Podobnie pisał Jan Lempkowski: „Po godzinie 12-tej w południe zadzwoniły nagle szyby w oknach. Siedzący przy pocztowej centralce Janek łączył właśnie sekretarza Gminy Pielata ze starostwem w Garwolinie. Wybuchy powtarzały się. Rzuciwszy słuchawkę, wybiegł w podwórze. W górze jęczą bombowce, leca trzy sztuki. Zataczały łuk nad miasteczkiem. Wracały nad Wisłę. Celem ich był drewniany most wojskowy (…) między Piwoninem a Brzuminem. Po chwili wysokie gejzery wody wytryskiwały w górę. Woda lśniła w słońcu, tryskała w kilku punktach jednocześnie. Mieszała się z kłębami burego dymu, rozrastającego się nad zieloną ławą nadwiślańskich topoli. Po trzech nawrotach samoloty odleciały na zachód. Jedna z bomb trafiła w przęsło nad piaszczystą wsypą. Popękane belki i wiązadła opadały w dół. Nocą saperzy most „kleili.” W dzień Niemcy go psuli. I tak było codziennie.”[44]

1 września na wschód ewakuował się 1 Pułk Artylerii Ciężkiej z Góry Kalwarii.[45] Tego też dnia wprowadzono na obszarze kraju stan wojenny ograniczający wolności osobiste, nietykalność własności, wolność słowa, zrzeszania się i korespondencji. Dzień później wydano dekret o amnestii wypuszczając przestępców z zakładów karnych. Radio nadawało odezwy i orędzia Prezydenta Ignacego Mościckiego oraz Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego.[46] Mieszkańcy żądni informacji zerwali się wówczas do odbiorników radiowych, w których poza tym nadawano komunikaty szyfrowane, wiadomości z frontu oraz pieśni patriotyczne, które zdaniem bezpośredniego świadka wydarzeń, Jana Lempkowskiego „niosły w sobie wielki ładunek patriotyzmu i zapału Polaków do działania.”[47]

 

  1. Dzień 12 września 1939 roku w Warszawicach

Atak niemiecki przyniósł Ziemi Warszawickiej wielkie klęski, lecz ogólność niniejszego artykułu, kazała skrócić wątek i opisać jedynie najstraszniejszy dzień dla parafii, jakim był 12 września 1939 roku. Niemcy pojawili się na lewym brzegu Wisły już 8 września, natomiast w dniach 9 i 10 września uchwycili przyczółek pod Glinkami i pod Piwoninem.

W nocy z 11 na 12 września (poniedziałek/wtorek) Niemcy przerzucili na przyczółku piwonińskim znaczne ilości czołgów i piechoty, z którą uderzyli w stronę Ostrówka. Bronił się 1 Pułk Kawalerii KOP ppłka Feliksa Kopcia oraz wieluński batalion Obrony Narodowej.[48] 12 września podjęto próbę wyrzucenia Niemców z przedmościa brzumińskiego. Natarcie zaplanowano na godzinę 8.00, ale opóźniono je o kilka godzin z powodu nie stawienia się na czas dyonu pancernego Nowogrodzkiej Brygady kawalerii oraz baonów z 10 Dywizji Piechoty. 1 pułk kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza „Rokitno” płka Feliksa Kopcia wspierany baonem wieluńskiej Obrony Narodowej i ogniem 4 dział 75 mm z baterii por. L. Gibba, zaatakował wzdłuż Wisły z północy na południe. Jednocześnie zaatakowali Niemcy tracąc do południa 5 czołgów. Walki zakończyły się późnym popołudniem.[49] Zdaniem Bolesława Burkowskiego z Piotrowic „czołgi (…) zgrupowały się tuż przy brzegu rzeki, na obszernych łąkach wsi Ostrówek i Kosumce. Stanowiły one zabezpieczenie dla dalszych formacji niemieckich przeprawiających się przez Wisłę. W tym samym czasie, w odległości kilku kilometrów, we wsi Sobiekursk i Łukowiec, znajdowały się oddziały polskiej kawalerii, liczące kilkaset żołnierzy wraz z bronię przeciwlotniczą.[50] O tym zdarzeniu kilku mieszkańców Piotrowic powiadomiło wojska polskie. Do Piotrowic „został skierowany oddział kawalerii, złożony z około 100 żołnierzy, wraz z działkami przeciwpancernymi. Po zajęciu stanowisk, nie czekając na zaczepne kroki ze strony Niemców, oddział rozpoczął strzelanie do wroga, oddalonego od 2 do 3 km. Te zaczepne kroku polskiego oddziału nie sprowokowały jednak czołgów niemieckich do podjęcia bezpośredniej walki. Walka została podjęta dopiero po uprzedniej, silnej interwencji artylerii niemieckiej, dokonanej ze stanowiska w rejonie Góry Kalwarii. I wtedy zaczęło się istne piekło dla mieszkańców mojej wsi. Niemcy przypuszczali, że na terenie Piotrowic znajdują się silne oddziały polskie i przypuścili kanonadę z kilkunastu dział. W przeciągu kilku godzin spadło na wieś kilkaset pocisków armatnich, co spowodowało zniszczenie prawie wszystkich budynków, wraz z dobytkiem i sprzętem oraz inwentarzem. Od pocisków zginęło 17 osób, a kilku zostało rannych. Starty materialne sięgały kilku milionów złotych. Mieszkańcy Piotrowic pozostali bosi i nadzy, bez mieszkań, budynków gospodarskich, bez sprzętu i w wielu wypadkach bez inwentarza żywego, bo tylko część bydła i koni uratowała się na sąsiednim pastwisku. Po rozpoczęciu piekielnego ognia i wycofaniu się polskich oddziałów na pobliskie łąki, od strony Wisły czołgiści niemieccy rozpoczęli atak. Nierówna to była walka. Z jednej strony stalowe cielska czołgów niemieckich, a z drugiej strony kilkudziesięciu kawalerzystów z działkami przeciwpancernymi. Żołnierze polscy przez kilka godzin walczyli bohatersko i w wyniku tej walki zniszczyli trzy czołgi, a jeden został zepchnięty na muliste jezioro koło wsi Dziecinów, gdzie ugrzązł zupełnie, a załoga czołgu udusiła się. Ze strony polskiej zginęło kilkunastu żołnierzy, a reszta wycofała się na wschód, w kierunku szosy lubelskiej.”[51] Autor Kroniki Szkoły Powszechnej w Warszawicach pisał już po wojnie: „10 X [powinno być 12 IX] rozegrała się bitwa Polaków z Niemcami w Warszawicach. Ludzie uciekli na Warszówkę lub siedzieli w piwnicach. Od pocisku artyleryjskiego niemieckiego z Góry Kalwarii spaliła się plebania i zabudowania. Wieczorem po zakończeniu bitwy i zwycięstwie Niemcy ręcznymi granatami podpalili wieś, i 2/3 Warszawic spłonęło. W szkole zostały powybijane okna od strzałów karabinowych od strony wschodniej, zostały rozkradzione w szkole pomoce naukowe, naczynia do wody, radio.”[52]

Jednocześnie po południu bataliony (1-2 bat. Piechoty i 2, 5 i 6 bateria 10 pal) płk Jana Zientarskiego z 10 dywizji piechoty Armii Łódź wspierana przez 1 działo poszła z Parysowa na Osieck i Pogorzel, zajmując Warszawice. Z Parysowa na Sobienie Biskupie natarł oddział mjra Bronisława Nowakowskiego. Wciągnęli na wieżę kościelną działo i ostrzeliwali wojska hitlerowskie. Za Wisłą stała jednak kolumna pancerna, która teraz zaczęła ciężką amunicją bić na Warszawice i Piotrowice, a w nich drewniana zabudowa, przy upalnej pogodzie od razu się zapaliła. Pomiędzy godziną 10 a 11 rano w Piotrowicach zginęło 12 osób, a w Warszawicach jedna. Walki trwały do godzin popołudniowych.[53] Całe Piotrowice oprócz jednego domu pochłonął ogień, zaś w Warszawicach poza budynkami mieszkalnymi, gospodarczymi i urzędem gminy spaliła się plebania z 1736 r., a w niej metryki od 1678 do 1850[54] i unikatowe dokumenty. Palić zaczął się kościół, ale własnymi rękoma ugasiło go kilku mieszkańców. Do dziś z zewnątrz jest osmolony, co stanowi wynik pożaru z 12 września 1939 r. Natarcia załamały się pod artylerią niemiecką, która umożliwiła im ponowne wejście do wsi.[55]

12 IX około południa 91 dywizjon pancerny mjra Antoniego Śliwińskiego z nowogródzkiej Brygady Kawalerii gen. Andersa z armii Modlin złożony z 10 czołgów TK uderzył z Osiecka na Sobienie Murowane i Szlacheckie. Samochody pancerne wdarły się do lasu, a za nimi piechota z 10 DP. Jednak utknęli wśród drzew. 10 czołgów grzęzło w „sypkim piasku” i posuwało się z prędkością kilku km/h. Już na wyjściu czołg te znalazły się pod ostrzałem niemieckich dział ppanc. Szwadron został zmuszony do wycofania się zanim jeszcze rozpoczęło się właściwe natarcie. Został zniszczony jeden wóz polski.[56] Baon z Garwolina ograniczył się do demonstracji na południowych rubieżach przyczółka niemieckiego.[57] Pomimo, iż walki trwały do godzin popołudniowych nie udało się wyrzucić Niemców na lewy brzeg Wisły.[58] Przed wieczorem Niemcy zakończyli odbudowę mostu w Brzuminie i opuścili pozycje na północ od Ostrówka. Wieczorem Polacy wycofali się na pozycje wyjściowe.[59]

W nocy z 12 na 13 września (wtorek/środa), odziały 10 Dywizji Piechoty oraz dyon pancerny biorące udział w próbie zdobycia przyczółka brzumińskiego odskoczyły na wschód. Niemcy nie kontynuowali dalszej ofensywy na wschód, 13 września do szosy lubelskiej w rejonie Garwolina dotarła od północy Dywizja Pancerna „Kempf.”[60] 13 IX o godzinie 20.00 zlikwidowano grupę płka Grobickiego. Artylerię odesłano do Warszawy, zaś reszta wycofała się na Łaskarzew, po czym odeszła na południowy wschód.[61]

Wrześniowe bombardowania niemieckie w rejonie Natolina i Starej Huty wytworzyły pustkę, która później stała się miejscem zrzutowym AK o kryptonimie Spodek.[62] Na wypalonych wówczas miejscach w następnych lasach „całe gęstwiny [brzózek samosiejek] rosły.”[63] Zostały jednak przede wszystkim groby żołnierskie, zmarłych chowano z reguły w miejscu śmierci. Tak było np. w Sobieniach Kiełczewskich, gdzie dopiero po wojnie ekshumowano ciała i postawiono pomnik. Po walkach na Kępie Piwonińskiej w obronie przeprawy brzumińskiej zbierano i zwożono do wspólnej mogiły poległych cywilów i żołnierzy.[64] Ekshumacje zmarłych żołnierzy na cmentarz parafialny wyznaczono na 17 XII 1939 i 5 I 1940 roku. Rozporządzenie o ekshumacji wydali wójt komisaryczny sobieński Teodor Drewitz oraz wicewójt Michał Altman. Pięciu bezimiennych spoczęło w grobie żołnierskim na cmentarzu parafii warszawickiej w Radwankowie Szlacheckim[65], choć nie są wyszczególnieni na nagrobku. Część zmarłych (około 20 w tym 6 zidentyfikowanych) pochowano na cmentarzu sobieńskim pod figurą Matki Bożej Bolesnej. Są to Eugeniusz Berezyna (+10 IX 1939) ułan 7 p. uł. WP., Jerzy Białkowski ppor WP (+10 IX 1939), Jerzy Chomiuk (+10 IX 1939) uł. 7 p. uł. WP, Tadeusz Komorowski (+10 IX 1939) kpr. 7 p. uł., Maroszczuk (+8 IX 1939) kan. 30 DP, Kazimierz Nowicki (+1939) plut. 3 szwadr. marsz. WP.[66] W Osiecku pod szczytową ścianą kaplicy św. Rocha leży 2 zidentyfikowanych żołnierzy: kpr. Władysław Piekarz (+16 IX 1939) oraz por. Leszek Stecki (1915+17 IX 1939). W Wildze w dwóch mogiłach ma spoczywać 14 żołnierzy w tym Alojzy Bialik (1915+IX 1939) kpr. WP, Mieczysław Chmielewski (+10 IX 1939) st. uł. 4 p. uł. WP, Alfons Falkowski (+IX 1939) WP, Łaskarzewie Alojzy Bogdan (+16 IX 1939) szer. WP, w Marianowie Józef Bomba (1915+14 IX 1939) kan 1 pac WP, zaś w Gocławiu 5 bezimiennych partyzantów z II wojny światowej. Wreszcie na cmentarzu wojskowym w Garwolinie leży najwięcej obrońców Polski, bo aż 353 żołnierzy wrześniowych w tym 119 zidentyfikowanych).[67] Niestety, podczas renowacji pomnika Żołnierskiego w parafii Warszawice na tablicy pamiątkowej nie odnotowano poległych żołnierzy Września 1939 roku. Do dziś jednak, na cmentarzu parafialnym mieszkańcy czczą pamięć i modlą się za zbawienie żołnierzy, którzy podjęli próbę wyrzucenia agresora z granic Naszej Ojczyzny, Polski.

 

 

Dr Mariusz Rombel, prawnik i historyk z Sobień Biskupich, autor pracy doktorskiej Dzieje parafii Warszawice w latach 1914-1939, Planu Odnowy Miejscowości Sobienie Biskupie (2010), Folderu Jubileuszowego z okazji 600-lecia Parafii Warszawice-Radwanków (2008) oraz licznych artykułów z dziejów parafii Warszawice, Radwanków, Sobienie-Jeziory i Goźlin. Absolwent WPiA UW oraz WHiNS UKSW w Warszawie. Główny Specjalista Wydziału Architektury i Budownictwa Starostwa Powiatowego w Otwocku, współpracownik Linii Otwockiej i Echa Katolickiego, członek Ludowego Towarzystwa Naukowo-Kulturalnego w Garwolinie. Specjalizuje się w badaniu dziejów najnowszych, XIX i XX wieku na Południowym Mazowszu. Przygotowuje monografię dotyczącą historii Parafii Warszawice i Gminy Sobienie-Jeziory.

 

 



[1] S. Sierpowski, Stosunki polsko-niemieckie na tle europejskim, 1919-1939 /w/ Z badań nad dziejami stosunków polsko-niemieckich, red. A. Czubiński, R. Wryk, Poznań 1991, s. 149. Niemcy kwestionowały granice wersalskie, zaś ZSRR ryskie prowadząc współpracę po traktacie w Rapallo.

[2] Ks. R. Soszyński, Pamiętnik z lat okupacji /w/ Kościół Katolicki na ziemiach Polski w czasie II Wojny Światowej, t. X, Pamiętniki i relacje, red. ks. F. Stopniak, z. 1, Warszawa 1988, s. 133.

[3] Tamże, s. 133-135. Ks. R. Soszyński wspomina jeden z wykładów kpta W. Polesińskiego zorganizowany w Zakopanem. „Wiedzieli wszyscy, że po Austrii, Zagłębiu Ruhry, Czechosłowacji, Kłajpedzie, rozpędzony hitleryzm zechce i nas powalić. Znając tę sytuację ludzie bardzo pragnęli usłyszeć słowa mocne, dające jakąś otuchę, wzbudzające mimo wszystko nadzieję. (…) Kapitan Polesiński nie był tęgim mówcą, (…) ale jakże on mówił gorąco. Mówił całym sercem, porywająco. Jego zapał działał. (…) Ten człowiek porywał. Mówił o szansach Polski w wypadku zbrojnego starcia. Analizował, więc kolejno wszystkie czynniki stanowiące o wojennym potencjale państwa. (…) Tylko, że przy każdym zestawieniu obliczenia wypadały na korzyść Niemców. Czasami dwu, czasami trzykrotnie. Tylko przy rozważeniu wartości moralnej żołnierza, dał przewagę polskiemu, jako głęboko przywiązanemu do swej niedawno odzyskanej Ojczyzny i prowadzącemu wojnę obronną. (…) Na końcu zaś mówca powiedział: - Ale jest jeszcze, proszę państwa jeden czynnik. Niezmiernie ważny i decydujący. Jest on nieobliczalny nawet w przybliżeniu, ale pewny i niezawodny. On zawsze zadziała, choć go nie sposób wyliczyć. Trzeba go wyprosić. Zowie się O. B. – Opatrzność Boska! – proszę państwa! Niesłychany entuzjazm zapanował wśród słuchaczy. (…) O jak bardzo czuliśmy wtedy potrzebę Boga!.”

[4] Bp H. Przeździecki, List pasterski, Siedlce, 31 marca 1939 /w/ Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, nr 5, 1939, s. 148-149. Biskup zobowiązał księży diecezji podlaskiej, aby do 20 kwietnia 1939 roku zawiadomili Kurię Diecezjalną za ile nabyli lub zadeklarowali nabyć Pożyczkę Obrony przeciwlotniczej oraz ile wpłacili na Fundusz Obrony Narodowej. Sam bp Przeździecki ofiarował 1500 zł, zaś inni księża z miasta Siedlce od 400 do 60 zł.

[5] Akta Kurji Diecezjalnej Podlaskiej, Dział III, Lit. F-III-4, t. I, Fundusz Obrony Narodowej.

[6] Ofiarność Duchowieństwa diecezji Siedleckiej czyli Podlaskiej na rzecz Państwa /w/ Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, 1939, nr 6, s. 250.

[7] Kronika Szkoły Publicznej Powszechnej w Sobieniach Jeziorach, zaczęta 10 września 1924 roku, k. 27.

[8] Tamże, k. 17.

[9] Tamże, k. 27. Kronika Szkoły Powszechnej w Warszawicach.

[10] Kronika Szkoły Powszechnej w Warszawicach.

[11] Relacja naocznego świadka z Suchej Beskidzkiej: „Oto zalała mnie krwistość nocy. Spojrzałem na niebo. Za mną wybiegła reszta domowników. Oto oczom naszym ukazały się przepiękne tafle barw od żółto pomarańczowych do krwawych odcieni, od jasno zielonej do barwy fioletowej. Dominowała czerwień. Olbrzymie pasy czarujących kolorów przesuwały się płomienistym blaskiem po szerokim tle barwnego nieba z zachodu na wschód. Te przepiękne świetliste płaty, jak kolory żywej tęczy mieniły się w głębinach przestrzeni nieba jasną czerwienią okrywając całą ziemię. Ta czerwień w górze, czerwień w dole, to był obraz przerażający. Te przepiękne ruchome kolorowe pasy zorzy polarnej wywarły na mnie, ba nie tylko na mnie, ogromne wrażenie. Po niejakim czasie blask zorzy osłabł i rozpłynął się w czeluściach czarnego nieba. Właśnie od tego to czasu zewsząd ludzie poczęli snuć ponure horoskopy na przyszłość. Z tej księgi nieba wyczytali, że to na wojnę. Czemu na wojnę? Gazet prawie nie czytywaliśmy. Ta znamienna krew, jaka zalała ziemię, ten niezwykły obraz płynący z zachodu na wschód, mówił im, że to Niemcy wywołają wojnę i zaleją całą ziemię krwią.”

Historia Suchej Beskidzkiej /w/ http://www.turystyka.pogodzinach.net/modules.php?name=Przewodnikturystycznyopisy&file=article&sid=376 [2011.07.02]. Inna relacja (Nektariusz, Objawienia Fatimskie, 10/06/2011, 11:30 /w/ http://www.historycy.org/index.php?showtopic=61169 [2011.07.02]) z województwa podlaskiego podaje, iż pojawiły się czarne i czerwone słupy, które przesuwały się z zachodu na wschód i odwrotnie. Wyszła z tego zjawiska pogłoska, że wybuchnie wojna i najpierw Niemcy utożsamiani z czarnymi słupami zaatakują wschód, a później czerwone słupy, czyli ZSRR zaatakuje zachód.

[12] Dar Duchowieństwa diecezji Siedleckiej czyli Podlaskiej na Fundusz Obrony Narodowej /w/ Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, 1936, nr 11-12, s. 342-343.

[13] M. M. Drozdowski, Alarm dla Warszawy. Ludność cywilna w obronie stolicy we wrześniu 1939 r., Warszawa 1975, s. 62.

[14] M. Szczepkowski, Walki nad środkową Wisłą we wrześniu 1939 roku, s. 29-30 /w/ Otwock. Zeszyty Otwockie, nr 1, 1975. J. Lempkowski, To co święte. Pokoleniom w hołdzie, Warszawa 2004, s. 112.

[15] M. Szczepkowski, Walki, s. 55.

[16] M. Kalbarczyk, Zarys mobilizacji na terenie powiatu garwolińskiego w latach 1938-1939, s. 64 /w/ Zeszyt Historyczny Ziemi Garwolińskiej, nr 15, Garwolin 2009. J. Lempkowski, To co święte, s. 113.

[17] Z. Gnat-Wieteska, Rzeka Wisła i jej rola w kampanii wrześniowej, Pruszków 2012, s. 20-21, 24-25. Z. Gnat-Wieteska, Brzumin – Maciejowice. Obrona przepraw przez Wisłę we wrześniu 1939 roku, Pruszków 2000, s. 5. Z. Mańkowski, A. Przemyski, Linia Wisły w toku kampanii wrześniowej 1939 r., s. 204 /w/ Rola militarna Wisły w dziejach Polski, cz. II (1864-1939), red. K. Myśliński, Warszawa 1991. M. Szczepkowski, Walki, s. 31. Kronika Szkoły Publicznej Powszechnej w Sobieniach Jeziorach, k. 27, podaje: „Budowa mostu na Wiśle. W połowie maja przybyły znaczne oddziały wojskowe saperów z Puław, Warszawy i Modlina i rozpoczęły budowę mostu na Wiśle między Piwoninem a Brzuminem. Budowie przeszkodziła powódź i została ukończona w połowie czerwca. Most ma około 1000 m długości i zbudowany jest z drzewa na belkach żelaznych i stoi na palach sosnowych wbitych w dno rzeki. Most jest pod strażą wojskową i czynny w miarę potrzeb dla wojska i w miarę możności dla ludności cywilnej. Do mostu prowadzi dojazd od Sobień Jezior, który został należycie uporządkowany. Droga prowadzi przez Czersk do Góry Kalwarii. Na wykonanie objazdu do mostu wyczerpano wszystkie świadczenia gminne.”

[18] Z. Gnat-Wieteska, Brzumin, s. 6. M. Kalbarczyk, Zarys mobilizacji, s. 63 /w/ Zeszyt Historyczny Ziemi Garwolińskiej, nr 15, Garwolin 2009. Z. Gnat-Wieteska, Rzeka Wisła, s. 25.

[19] J. R. Godlewski, Rola Wisły w polskim i niemieckim planowaniu wojennym 1918-1939, s. 168 /w/ Rola militarna Wisły w dziejach Polski, cz. II (1864-1939), red. K. Myśliński, Warszawa 1991. Z. Gnat-Wieteska, Rzeka Wisła, s. 23.

[20] Ks. J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni II wojny światowej w Sobieniach nad Wisłą w moich wspomnieniach, s. 258-259 /w/ Podlasie w działaniach wojennych we wrześniu 1939 roku, red. K. Pindel, Siedlce 2003.

[21] Tamże, s. 259.

[22] M. Szczepkowski, Walki, s. 59.

[23] J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni, s. 257.

[24] Tamże, s. 258.

[25] Kronika Szkoły Publicznej Powszechnej w Sobieniach Jeziorach, k. 26.

[26] Tamże, k. 27.

[27] J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni, s. 259.

[28] Tamże, s. 261.

[29] Nr 196 (1356) – wieś Warszawice – Rolnik, były członek ZWZ, potem BCh, po wojnie PSL /w/ Wieś Polska, 1939-1948. Materiały konkursowe, opr. K. Kersten, T. Szarota, t. IV, Warszawa 1971, s. 351.

[30] S. Waydenfeld (fragment książki „The Iced Road An Epic Journay from the Stalinist Labour Camps to Freedom”, 1999 /w/ Rocznik Otwocki, 2000, s. 188).

[31] J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni, s. 259. O plotkach dotyczących gazu i zatrutych cukierków pisze również S. Waydenfeld, s. 184-185.

[32] M. M. Drozdowski, Alarm dla Warszawy. Ludność cywilna w obronie stolicy we wrześniu 1939 r., Warszawa 1975, s. 26, 56, 68.

[33] Tamże, s. 67-68, 69.

[34] Tamże, s. 70.

[35] Tamże, s. 71-72, 73-74, 77.

[36] Pius XII, O pokój i zgodę między ludźmi i narodami. Przemówienie wielkanocne Ojca Św. Piusa XII /w/ Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, nr 5, 1939, s. 139.

[37] Episkopat Polski, Odezwa Biskupów Polskich do wiernych, Warszawa 26 kwietnia 1939 /w/ Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, nr 5, 1939, s. 145-147.

[38] Tamże, s. 147.

[39] Z kraju. Siedlce, s. 5-6 /w/ Kurjer Warszawski, Warszawa, 1 września 1939, wyd. wieczorne. Wiadomości Diecezjalne Podlaskie, nr 9-12, 1939, s. 342.

[40] J. M. Cygan OFMCap., Dzieje parafii Sobienie Jeziory, Biała Podlaska 2001, s. 211. J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni, s. 262.

[41] J. Lempkowski, To co święte, s. 113.

[42] J. M. Cygan OFMCap., Dzieje, s. 211. J. M. Cygan OFMCap., Pierwsze dni, s. 262.

[43] J. M. Cygan OFMCap., „Pierwsze dni, s. 262.

[44] J. Lempkowski, To co święte, s. 114.

[45] J. M. Cygan OFMCap., Dzieje, s. 211.

[46] M. M. Drozdowski, Alarm, s. 84, 95. J. Lempkowski, To co święte, s. 113-114.

[47] Tamże, s. 114.

[48] B. Strzeżysz, Dzieje Osiecka, Osieck 2001, s. 74.

[49] M. Szczepkowski, Walki, s. 48.

[50] B. Burkowski, Wspomnienia, s. 78 /w/ „Chleb i krew. Moja wieś w czasie okupacji. Wspomnienia, opr. T. Kisielewski, J. Nowak, Warszawa 1968.

[51] B. Burkowski, Wspomnienia, s. 78.

[52] Kronika Szkoły Powszechnej w Warszawicach.

[53] Z. Gnat-Wieteska, Z dziejów Powiatu Garwolińskiego. Tradycje patriotyczne, Pruszków-Garwolin 2009, s. 229. Archiwum Parafii Warszawice, Księga zgonów. Wg innych świadków tylko w piwnicy jednego domu zginęło 16 osób, wielu zostało zastrzelonych, gdy uciekali z płonącej wsi.

[54] Relacja ks. S. Pieczary z 1967 r. przytoczona przez J. Lempkowskiego (To co święte, s. 16).

[55] M. Szczepkowski, Walki, s. 48. B. Strzeżysz, Dzieje, s. 74.

[56] R. Szubański, Polska broń pancerna w 1939 roku, Warszawa 1982, s. 188. R. Szubański, Początek pancernego szlaku, Warszawa 1980, s. 137-138.

[57] M. Szczepkowski, Walki, s. 49.

[58] L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939, Warszawa 1985, s. 184. M. Szczepkowski, Walki, s. 48.

[59] Tamże, s. 49.

[60] Tamże.

[61] Tamże.

[62] Z. Gnat-Wieteska, Pilawa. Dzieje miasta i gminy, Pilawa 2005, s. 43.

[63] L. J. Weiss, Dawne lata, dawne dni… Wspomnienia, Bydgoszcz 1999, s. 49.

[64] F. Dominiczak, Przeznaczono mnie do Majdanka /w/ Przegląd Powiatowy. Biuletyn Informacyjny Starostwa Powiatowego we Wrześni, Września, sierpień 2007, nr 35.

[65] Cmentarz parafii Warszawice położony jest na tzw. Górnym Radwankowie, który jest częścią wsią Radwanków Szlachecki. Często błędnie uznaje się ten obszar za część wsi Warszawice. Cmentarz w Warszawicach znajduje się wokół kościoła parafialnego i jest nieużywany od przeł. XVIII-XIX w.

[66] E. Kospath-Pawłowski, Cmentarze i mogiły żołnierskie na ziemi siedleckiej i bialskopodlaskiej, s. 57n /w/ E. Kospath-Pawłowski, H. Mierzwiński, Groby wojenne na Podlasiu, Siedlce 1997.

[67] APW, Dziennik korespondencji parafii Warszawice od 1935 roku, 17 XII 1939 i 5 I 1940 r. J. M. Cygan OFMCap., Dzieje, s. 223. E. Kospath-Pawłowski, Cmentarze i mogiły żołnierskie na ziemi siedleckiej i bialskopodlaskiej, s. 48-52, 57n /w/ E. Kospath-Pawłowski, H. Mierzwiński, Groby wojenne na Podlasiu, Siedlce 1997. B. Strzeżysz, Dzieje Osiecka, Osieck 2001, s. 81.