Słowo na XXIV Niedzielę Zwykłą |
|
|
sobota, 14 września 2013 21:49 |
Ujmującym obrazem miłosierdzia Bożego jest dzisiejsza przypowieść o synu marnotrawnym. Często zwraca się uwagę w tej historii na nawrócenie i powrót grzesznika. Tymczasem główny akcent jest położony na ojcu. Ta przypowieść jest przede wszystkim o miłosiernym ojcu, który jest bogaty w miłosierdzie. Jan Paweł II zauważył, że w tej przypowieści nie pada ani razu słowo „miłosierdzie”, ale jednocześnie bardzo wyraźnie jest wypowiedziana jego istota. „Służy temu nie samo słownictwo, jak w Księgach starotestamentalnych, ale analogia, która najpełniej pozwala zrozumieć samą tajemnicę miłosierdzia, jakby głęboki dramat rozgrywający się pomiędzy miłością ojca a marnotrawstwem i grzechem syna”.
Ojciec jest wierny swemu ojcostwu i miłości do syna. Ta wierność sprawia, że ojciec nie ucieka się do sprawiedliwości, ale kieruje się miłosierdziem. Ratuje w ten sposób człowieczeństwo syna. „Był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. Ta przypowieść pokazuje rzeczywistość nawrócenia, która jest „wydobywaniem dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku” – pisze Jan Paweł II. W ten sposób miłosierdzie Boże stanowi podstawową treść orędzia mesjańskiego Chrystusa.
Miłosierdzie w szczególny sposób uwidacznia się w przebaczeniu. Dlatego dzisiaj nie stawiajmy się w roli syna marnotrawnego, ale miłosiernego ojca, który przebacza. Z dzisiejszego Słowa uczmy się przebaczać.
ks. Michał Mościcki
|
Słowo na XXIII Niedzielę Zwykłą |
|
|
niedziela, 08 września 2013 11:59 |
„Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”
Jezus w dzisiejszej Ewangelii wypowiada słowa twarde i trudne do przyjęcia, zwłaszcza dla współczesnego człowieka, który szaleje za dobrobytem materialnym. Ale dalej mówi: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem”. Jak mamy rozumieć te słowa? Mógłby przecież ktoś z nas powiedzieć, że Chrystus wymaga od nas rzeczy niemożliwych, a do wykonania takich rzeczy nikt nie jest zobowiązany. Chrystus oświadcza, ze każdy kto chce iść za Nim, musi Go cenić i kochać bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek innego. A słowo „nienawiść” w tym konkretnym przypadku nie ma dosłownego znaczenia, jest raczej formą bardzo mocnego podkreślenia prawdy, że być uczniem Jezusa to znaczy postawić Go w swoim własnym życiu na pierwszym miejscu. Postawienie Boga na pierwszym miejscu nie pomniejsza miłości do naszych najbliższych, wręcz przeciwnie, ubogaca tę miłość. Wybór Jezusa wiąże się z podjęciem pewnego trudu. „Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”. Nie wystarczą słowne deklaracje, wiara musi przybierać konkretne formy w naszym życiu i w naszym działaniu, nawet gdyby wiązało się to z ogromnym poświęceniem. Jest życie, jest także jego krzyż. Inny dla każdego z nas, bo różne jest nasze życie. Dlatego nawet ci najbliżsi nie zawsze mogą pomóc, zrozumieć czy zastąpić w dźwiganiu krzyża. Mogą nawet odwieść o tego, do czego jesteśmy wezwani. Mogą być przeszkodą w przystąpieniu do Boga; w osobistym podążaniu za Jezusem, w słuchaniu Jego słów. W tym sensie i tylko w tym należy rozumieć słowa z początku Ewangelii. Nie są one wezwaniem do nienawiści, ale do większej jeszcze miłości. Do takiej, która nie zna granic, do takiej, która nie przemija.
ks. Michał Mościcki
|
Słowo na XXII Niedzielę Zwykłą |
|
|
sobota, 31 sierpnia 2013 21:55 |
"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony."
Dzisiejsza Ewangelia przestrzega nas przed pychą. Pychą, która nie bez przyczyny jest wymieniana na pierwszym miejscu spośród siedmiu grzechów głównych, bo jest największym grzechem, jaki w ogóle człowiek może popełnić. Jest ona tym grzechem, który popełnił Lucyfer na początku świata; tym, który doprowadził do wypędzenia z raju Adama i Ewy. Jakże często zdarza się spotkać ludzi, którzy uważają, że nie mają żadnych grzechów, że są w porządku, że niczego nie muszą w swoim życiu zmieniać. I chociaż ci ludzie często chodzą do kościoła i spełniają różne pobożne praktyki, to tak naprawdę Pan Bóg jest im niepotrzebny. Przecież jeżeli uważam się za człowieka doskonałego, to po co mi jest potrzebny Pan Bóg i jego zbawienie? To właśnie pycha podpowiada nam, że sami, bez Boga damy sobie radę w życiu. I dlatego, kiedy wszystko idzie nam dobrze tak trudno nam jest prosić Boga o pomoc. I czasami potrzeba naprawdę wielkich dramatów i wielkiego cierpienia, żebyśmy wreszcie zwrócili się do Boga. Często dopiero wtedy, gdy nie mamy już żadnych możliwości działania. Wszystkie ludzkie grzechy biorą się z pychy, z tego, że próbujemy układać swoje życie sami, bez Bożej pomocy. Że staramy się sam kierować swoim życiem. Że stawiamy siebie samych w miejscu Boga, że sobie samym oddajemy cześć i uwielbienie, że czynimy siebie sędziami czy też panami życia i śmierci. Niech dzisiejsza Ewangelia będzie dla każdego z nas lekcją pokory. Powiedz dzisiaj Bogu: przepraszam, jestem grzesznikiem. Bez Ciebie, Boże, nic nie jestem w stanie uczynić. Proś o to, byś dostrzegając swoje talenty i zdolności potrafił z pokorą służyć za ich pomocą Bogu i ludziom.
ks. Michał Mościcki
|
|